Rekin zabił młodego surfera

Nie, nie w Indiach. U wybrzeży Australii. Wyliczyłam, że jakiś rekin zabija jakiegoś człowieka (u wybrzeży Australii) średnio co 44 miesiące. Ile rekinów zabiją w tym czasie ludzie? Nie zamierzam, bynajmniej, stawać po stronie wrażej rasy. Ot, zwykła matematyczna konstatacja.

W styczniu 2009 roku w indyjskim stanie Uttar Pradeś tygrys ludojad zabił siedem osób, w tym troje dzieci (za: Rzeczpospolita 30.01.2009.) Takich doniesień, z lat wcześniejszych i późniejszych, jest w indyjskiej i światowej prasie wiele. Tygrys bengalski to zwierzę potężne i piękne. Gdy się starzeje, traci zęby i siły, nie może liczyć na pomoc pobratymców – tygrysy nie żyją w stadach. Najłatwiejszą zdobyczą dla głodnego starca staje się wtedy człowiek, najlepiej mały i nieporadny.

Niczyja to wina. Takim natura stworzyła tygrysa – musi zabijać, żeby żyć.

W Indiach żyje dziś około 1,5 tysiąca tygrysów. Jeszcze kilka lat temu było ich ponad dwukrotnie więcej, a sto lat temu po dżungli grasowało 100 tysięcy pręgowanych drapieżców.

Co się stało z tygrysami? Co się stało z gorylami górskimi, co się dzieje z żółwiami szylkretowymi, na przykład, na Malediwach?

Zwierzęta przez długi czas traktowane były przedmiotowo, dzięki chrześcijaństwu i Kartezjuszowi. Nie mają duszy, są czymś w rodzaju bezrozumnych maszyn. Zostały stworzone (przez Boga albo naturę) na użytek człowieka. I ludzie używali zwierząt swobodnie i do woli. Nie tylko z konieczności przetrwania, co byłoby zrozumiałe i jak najbardziej usprawiedliwione, wszak natura uczyniła nas zwierzętami drapieżnymi, niczyja to wina.

Ale człowiek zaczął zabijać dla zabawy, z próżności, z nudów.

Popielniczka z dłoni goryla? Ależ pięknie prezentuje się na kominku. A przed kominkiem tygrysia skóra. Może nawet właściciel kominka własnoręcznie (a raczej własnostrzelbnie) uśmiercił zwierzę.

Szylkretowe ozdoby były kiedyś ogromnie popularne: klamry, spinki, oprawki okularów, grzebyki, puzderka, guziki. Bo ładne, bo egzotyczne, bo wzory na pancerzu egzotycznego gada niepowtarzalne. Dziś goryle, tygrysy i żółwie są pod ochroną. Ale wciąż giną. Trudno kupić dłoń goryla czy tygrysią skórę. Ale całkiem łatwo kupić szylkret.

Sama nabyłam na Malediwach szylkretowe puzderko za kilkanaście dolarów, w naiwności swojej przekonana, że za tak znikomą cenę kupuję plastikową imitację szylkretu…

Tak się składa, że te egzotyczne, pochodzące ze zwierzęcych ciał cuda są po prostu piękne: szylkret, skóry, kość słoniowa, wężowa skórka, gałązki koralowca…

Pamiętam, jak kiedyś w Nepalu, w małym sklepiku ze srebrem i biżuterią, którego wnętrze przywodziło na myśl ulicę Pokątną z opowieści o Harrym Potterze, sprzedawca (właściciel) pokazał mnie i Marzenie cudo, na widok którego dech w piersiach zapierało. Był to maleńki kompleks świątynny czy pałacowy, pełen budyneczków i filigranowych postaci, misterny ażur orientalnej baśni wyrzeźbiony przez nieznanego artystę lub rzemieślnika. Całość wydłubana mozolnie z jednego kawałka długiej na około 40 – 50 centymetrów łukowato wygiętej kości. Kości o barwie, której nie da się z niczym pomylić. Miałyśmy przed oczami cudo stworzone z kawałka słoniowego siekacza…

Zaskoczone, oburzone, zachwycone nie kupiłyśmy „pamiątki’ (i tak pewnie nie byłoby nas na nią stać), ale nie poszłyśmy też na policję. To wszystko nie jest takie proste. Zrugałyśmy tylko właściciela i wyszłyśmy ze sklepiku…

Pokus jest wiele.

Nie wierzcie, gdy sprzedający zapewnia was, że skóra kobry, którą trzyma w ręku pochodzi z wylinki. Może tak, może nie… Kobry są pod ochroną. Nie kupujcie dużych „gałęzi” koralowca, bo na pewno nie wyrzuciło ich morze, zostały celowo odłamane albo odpiłowane. Nie kupujcie szylkretowych cacuszek, bo żółwie są żywcem obdzierane z pancerzy i skazywane na powolną śmierć. Odmówcie sobie zupy z płetwy rekina, bo niejednokrotnie właściciel tej płetwy pływa jeszcze nieporadnie w morzu i się wykrwawia, wyrzucony za burtę po amputacji smakowitej części.

Żyjemy w Samsarze, świecie, gdzie życie jest nierozerwalnie związanie ze śmiercią; w niekończącym się kręgu zabijania i wzajemnego pożerania. Ale w tej samej Samsarze na niebie pojawia się czasem tęcza i pachnie przepyszne curry. Świadomy turysta kupuje świadomie. Nowoczesny turysta nie potrzebuje gadżetów, których wytwarzanie przyczynia się do cierpienia zwierząt i stwarza zagrożenie dla całych gatunków.

W Polityce prywatności dowiedz się więcej o sposobie i zakresie przetwarzania Twoich danych osobowych oraz o celu używania cookies.

Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.