Kailash i Malala

Pokojową Nagrodę Nobla przyznano po raz pierwszy w 1901 roku. Otrzymywali ją politycy, działacze społeczni, prezydenci, aktywiści, wszyscy, którzy według Norweskiego Komitetu Noblowskiego, pięcioosobowego gremium powoływanego spośród zasłużonych norweskich intelektualistów i polityków, na tyle przysłużyli się ludzkości, że zasługują na wyróżnienie uważane często za „najbardziej prestiżową nagrodę świata”.

Nagroda Nobla, pomimo, że leciwa i „nobliwa” wciąż budzi emocje i dotyczy to wszystkich dziedzin, w których jest przyznawana. Narody z uwagą śledzą doniesienia o szansach swoich „zawodników”, wybuchają dyskusje i awantury. Nominowani albo nie-nominowani obrażają się, frustrują, a gdy przychodzi ten najważniejszy w życiu telefon ze Skandynawii – szaleją z radości, albo puchną z dumy, bo każdy człowiek w głębi ducha pragnie być doceniony i rozpoznany przez świat. I to jest w porządku.

Pokojowa Nagroda Nobla ma znaczenie szczególne i w ostatnich kilku dekadach decyzje Komitetu nieraz wzbudzały niemałe kontrowersje, wątpliwości i niekończące się dyskusje z przewijającym się wszechobecnym pytaniem: „Dlaczego?” Były chwile, gdy wydawało się, że Nagroda traci na znaczeniu, stając się narzędziem swego rodzaju gry politycznej, jednak stary, poczciwy „Nobel” się obronił i wciąż rezyduje w galerii rzeczy najważniejszych dla wspólnoty ludzkiej, jakkolwiek nieadekwatnie zabrzmiałoby słowo „wspólnota” w odniesieniu do siedmiu miliardów pomieszanych i skłóconych ze sobą istot. W mrowiu ludzkich ciał i ludzkich emocji tym ważniejsze staje się rokroczne wskazanie kogoś, kto dla tej wspólnoty robi coś znaczącego, nierzadko poświęcając całą swoją prywatność i całe swoje życie.

O Malali Yousufazi słyszał niemal każdy na świecie. To dziewczyna bardzo medialna, co w tym przypadku wcale nie ma wydźwięku pejoratywnego. Malala zaistniała w mediach w chwili, gdy zaczęła pisać swój „rewolucyjny” blog dla BBC i potem, gdy chory z nienawiści szaleniec strzelił jej w twarz w szkolnym autobusie. Malala miała wtedy piętnaście lat i stała się najsławniejszą nastolatką świata, nie licząc Justina Biebera, oczywiście. Dziewczynka głośno i odważnie domagała się edukacji dla kobiet, a takie zachowanie było niektórym nie w smak.

Grupa wpływowych duchownych pakistańskich potępiła zamach i nałożyła fatwę na terrorystę, a Malala, po częściowym wyleczeniu trzech ran postrzałowych, opuściła ojczyznę, rozpoczynając nowe życie i wielką karierę, o ile niestrudzoną działalność na rzecz prawa do edukacji można nazwać karierą. Od tej pory występowała już otwarcie, otrzymywała liczne nagrody, doktoraty honoris causa, pisała, przemawiała, spotykała się z licznymi osobistościami i ze zwykłymi ludźmi, mówiła do młodych i wstawiała się za nimi wszędzie, gdzie udało się jej zapukać, wystąpiła w ONZ i w końcu została najmłodszą w historii laureatką Pokojowej Nagrody Nobla.

W 2014 roku wraz z Malalą Yousufazi został uhonorowany indyjski działacz społeczny Kailash Satyarthi, który na swojego nobla pracował 34 lata, od 1980 roku, kiedy to założył organizację Bachpan Bachao Andolan (mniej więcej: Ruch Ratowania Dzieci).

Pakistanka i Hindus zostali nagrodzeni za „walkę przeciwko uciskowi młodych ludzi i o prawo edukacji dla wszystkich dzieci”.

Kim jest Kailash S., o którym w mediach nigdy nie było tak głośno?

Urodził się 11 stycznia 1954 roku i wykształcił na inżyniera (jakąś chwilę po urodzeniu, ma się rozumieć). Wykładał na uczelni w Bhopalu, ale ani elektryka, w której się specjalizował, ani belferka nie dawały mu wystarczającej satysfakcji. Rzucił to wszystko, założył wyżej wspomnianą organizację i został sekretarzem generalnym Bonded Labor Liberation Front. Zmienił tez nazwisko z rodowego Sharma na Satyarthi (w wolnym tłumaczeniu Prawdodzierżca). Imię miał już odpowiednie dla kogoś, kto chce dać światu wszystko, co najlepsze. Kailash to święta góra Śiwy, której piękną sylwetkę można podziwiać na Wyżynie Tybetańskiej – symbol czystości i mocy.

Kailash Satyarthi całą swoją energię poświęcił działalności na rzecz dzieci, a aspektem, na którym szczególnie się skoncentrował jest praca dzieci, a raczej wyzysk dzieci, które z wykonywanej przez siebie pracy mają niewiele więcej niż garby, gruźlicę i szybki zgon. Kailash uważa, że wyzysk dzieci to początek, zalążek wszelkiego innego zła i plag nękających współczesny świat. Od wyzyskiwania dzieci zaczynają się problemy analfabetyzmu, bezrobocia, ubóstwa, niekontrolowanego przyrostu naturalnego. I trzeba przyznać, że w takim rozumowaniu jest sens. Dzieci zatrudniane w fabrykach, kopalniach, na farmach nie mają czasu na naukę, dojrzewają, rozmnażają się i przekazują swoim dzieciom spuściznę analfabetyzmu i biedy. Stanowiąc najtańszą siłę roboczą, siłą rzeczy zajmują miejsca dorosłym, którzy gnuśnieją w bezrobociu i biedzie, a stąd już tylko krok do przestępczości i … dalszego przypadkowego rozmnażania. Błędne koło i produkt uboczny dzikiego kapitalizmu (o ile istnieje kapitalizm oswojony). Dla Kailasha S. wszystkie te konsekwencje mają ogromne znaczenie, bo, pomimo, że z zawodu jest inżynierem, duszę ma na wskroś humanistyczną i prohumanitarną. Dręczy go więc nędza świata, ale najbardziej dręczy go los dzieci, którym nikt nie dał szansy. Zakładał i zakłada wciąż nowe organizacje i fundacje, wierci dziurę w brzuchu światowych decydentów, krzyczy najgłośniej, jak potrafi. Dzięki jego uporczywej (upierdliwej?) działalności Światowa Organizacja Pracy przyjęła Konwencję nr 182, wyliczającą i piętnującą najgorsze formy wyzysku dzieci i dziecięcej pracy, a konwencja ta stała się podstawą działań podejmowanych przez rządy wielu krajów. „Macki” Kailasha sięgają do ponad 140 państw, a uratowane przez niego dzieci liczy się w dziesiątkach tysięcy.

Jedną z prowadzonych przez tegorocznego noblistę organizacji pozarządowych jest GoodWeave International, której celem jest podniesienie świadomości konsumentów poprzez oznakowanie specjalnymi metkami produktów (głownie dywanów), które powstały bez udziału młodocianych robotników, których często można określić mianem niewolników, biorąc pod uwagę całkowity brak możliwości wyboru, jakiegokolwiek wyboru.

Organizacje, w których działa Kailash Satyarthi można by wyliczać bardzo długo, podobnie, jak nagrody, którymi został obsypany na przestrzeni 34 lat intensywnej działalności. Dla niego samego największą nagrodą jest każde dziecko, które uda mu się wyrwać z nędzy, czy z zapylonej tkalni, każde, któremu pomoże zamiast do fabryki pójść do szkoły. No a Nobel Prize to kawał rzetelnego pieniądza na dalszą działalność i sława, która niosąc jego nazwisko poprzez wszystkie media świata jednocześnie uświadamia temu światu istnienie problemów, o których wielu ludzi, zwłaszcza na bogatym Zachodzie, nie miało najmniejszego pojęcia.

Pokojowa Nagroda Nobla, tak czy inaczej, jest narzędziem gry politycznej. Każdy wybór to wskazanie nie tylko na osobę (osoby, organizacje), ale i na konkretny problem. Decyzje Komitetu posiadają moc kija i marchewki i wielu innych rekwizytów edukacyjnych.

Kailash i Malala mają duże brązowe oczy i śniadą cerę, a ich kraje były kiedyś częściami jednego wielkiego imperium. Od samego początku, od 1947 roku, Indie i Pakistan pozostają na mniej lub bardziej płonącej ścieżce wojennej, pomimo stuleci wspólnej historii. Nagroda Nobla dla Hindusa i Pakistanki w tym wymiarze ma znaczenie symboliczne. Jak większość decyzji podejmowanych przez Norweski Komitet Noblowski, jak ta z 1948 roku, kiedy nagrody w ogóle nie przyznano a Komitet uzasadnił swoje postanowienie stwierdzeniem, że „w tym roku nie ma żadnej żyjącej osoby godnej tego wyróżnienia.” Był rok 1948, 30 stycznia w New Delhi wariat i fanatyk zastrzelił jedną z najbardziej, obok Chrystusa, Buddy i Dalajlamy, pokojowych istot w historii świata – Mahatmę Gandhiego, któremu śnił się pokój pomiędzy Pakistanem i Indiami, między innymi, bo śniło mu się dużo więcej…

 

W Polityce prywatności dowiedz się więcej o sposobie i zakresie przetwarzania Twoich danych osobowych oraz o celu używania cookies.

Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.